To opowieść o tym, jak kreatywny biznes może „zszyć” kraj. Pracownicy branży IT ze Lwowa i właściciele fabryki szwalniczej spod Ługańska nigdy by się nie spotkali, gdyby nie konflikt zbrojny na wschodzie Ukrainy. Składając zamówienie na skarpety dla ukraińskiej armii Andrij, Marta i Roman wpadli na pomysł, by założyć własny skarpetkowy startup. Jednocześnie, na drugim krańcu państwa, ze względu na okupację i utratę bazy klientów, właściciele Rubiżańskiej manufaktury pończoch szukali nowych rynków poza Donbasem i Słobożańszczyzną. Znaleźli je 1200 km na zachód — we Lwowie. Dziś skarpetki dla jednej z najbardziej znanych ukraińskich marek z Galicji produkowane są na Wschodzie Ukrainy.
Po Rewolucji Godności w Ukrainie miała miejsce również rewolucja w biznesie. Pojawiły się nowe marki, które stają się popularne nie tylko na rynku krajowym, ale też za granicą. Są wśród nich również kolorowe skarpetki „Dodo Socks” — firmy założonej przez lwowskich przedsiębiorców, którzy postanowili rzucić stabilną pracę w IT, by stworzyć własny produkt.
Marta Turecka i Andrij Pliasun pracowali razem w firmie IT. W pewnym momencie sprzykrzyła im się praca w biurze i zaczęli szukać zajęcia z duszą. W 2015 roku wraz z mężem Marty — Romanem Szuperem — zaczęli tworzyć własny design skarpetek.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/1-61.jpg)
Pomysł zrodził się przypadkowo. Firma, w której pracowali przyszli przedsiębiorcy, przeznaczała środki na potrzeby ATO (Antyterrorystyczna Operacja na Wschodzie Ukrainy). Któregoś dnia Marta i Andrij zostali oddelegowani do zakupu zimowych skarpet dla wojskowych. W fabryce poznali dyrektora. Ponieważ kiedyś na portalu społecznościowym umieścili komentarz, że wzory tych skarpet są zbyt przygnębiające, а kolory monotonne, dyrektor zaproponował, żeby sami wymyślili projekt:
— Zrobiliśmy wtedy takie rowerki i rozdaliśmy znajomym, wszystkim się podobały. No właściwie nie rozdaliśmy, a sprzedaliśmy! Wtedy zaczęliśmy robić własny biznes.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/2-59.jpg)
Jako przedsiębiorcy wystartowali jesienią, w szczycie sezonu, dlatego drugą partię skarpetek wyprzedali w dwa tygodnie. A wtedy, jak opowiada Marta, stanęli przed wyborem:
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/3-60.jpg)
— Wyprodukowaliśmy więcej, a potem pomyśleliśmy — zrobimy logo, będziemy metki naklejać. I tak poszło. A potem, w którymś momencie zrozumieliśmy, że trzeba wybierać: albo IT albo „Dodo”. Nie dało się tego połączyć. I wybraliśmy „Dodo”. Najpierw ja, potem Andrij.
Na początku skarpetki szyto w lokalnej fabryce. Jednak właściciele “Dodo Socks” musieli poszukać alternatywy, bo manufaktura była niewielka i ze starym sprzętem. Poszukiwania przyspieszył brak surowców w zimie, ponieważ w chłodnych okresach skarpetki schodzą najszybciej:
— W lutym w fabryce skończyły się materiały. Nasz skład był pusty, bo wszystko wykupiono na św. Mikołaja, Nowy Rok i wszystkie inne zimowe święta. W całej Zachodniej i Centralnej Ukrainie był deficyt materiałów. W tamtym czasie współpracowaliśmy z Charkowem — tam z kolei nie mieli nici. Dzwoniliśmy do dostawców z Zachodniej Ukrainy, których znaliśmy — mieli tylko szarą i czarną nitkę. A widzieliście przecież nasze skarpetki — są bardzo kolorowe.
Wtedy zespół zaczął szukać miejsca, z którego można byłoby zamówić kolorowe nitki. Przez przypadek trafili na „Rubiżańską manufakturę pończoch”. Tak rozpoczęła się współpraca, która trwa już ponad rok.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/4-57.jpg)
Manufaktura pończoch
„Rubiżańska manufaktura pończoch” zaczynała od maleńkiego pokoiku, dwóch pracowników i dwóch warsztatów tkackich. Dziś, już ponad 20 lat później, w manufakturze pracuje ponad 140 osób na etacie i jest tu około 60 warsztatów. Oprócz współpracy z „Dodo Socks”, wytwarza się tutaj ponad 40 rodzajów produktów pończoszano-skarpetkowych dla trzech marek handlowych: „Lady May”, „AfRyka” i „Misyurenko”.
Wszystko zaczęło się latach 90.. Henadij Misiurenko, który dziś jest dyrektorem manufaktury, pracował jako operator maszyn w fabryce. Jednak po jej zamknięciu, razem z bratem Ołehem zaczęli szyć skarpetki na sprzedaż, a z czasem kupili sprzęt do własnej produkcji.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/5-58.jpg)
— Wynajmowaliśmy maleńkie pomieszczenie, niewielki pokój — 20 metrów kwadratowych. Mój brat umiał obsługiwać sprzęt, plótł, a ja przyszywałem metki. Potem wychodziłem na bazar i je sprzedawałem. Tak właśnie zaczynaliśmy swój biznes. On szedł na obiad, a ja siadałem do maszyny i szyłem. Potem kiedy zaczęliśmy się rozrastać, zatrudniliśmy pracowników i pomalutku się rozwijaliśmy.
Obecnie „Rubiżańska manufaktura pończoch” jest jednym z liderów na rynku i może pochwalić się szeregiem nagród, a także certyfikatów jakości. Jakość towarów jest dla nich priorytetem. Właściciele wyjaśniają, że krzykliwą reklamą i opakowaniem można zmusić klienta do kupna produktu tylko raz, bo jeśli rzecz jest złej jakości, to drugi raz nikt już jej nie kupi.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/DJI_0076-1441x1080.jpg)
Surowce i sprzęt przywożą z zagranicy. Naturalne i syntetyczne tkaniny zamawiają w Indiach, pracują na niemieckim oprzyrządowaniu. Dowóz tkanin może trwać nawet kilka miesięcy, a towar trzeba zdążyć przygotować na początek sezonu. Na tym polega jedna z największych trudności produkcji. Inny problem to brak kadr i długi okres szkolenia fachowców. Na przykład, nauczyć się pleść i szyć można w ciągu pół roku, ale żeby nauczyć się obsługi sprzętu potrzeba trzech lat. Przyszli fachowcy uczą się bezpośrednio w fabryce.
Kolejnym wyzwaniem dla fabryki stała się wojna. Mimo to, podczas pierwszych walk, kiedy wartość nieruchomości spadła, przedsiębiorstwo przeniosło się do większych pomieszczeń i w ciągu pół roku urządzono tam produkcję.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/7-58.jpg)
Lwów — Rubiżne
Do 2015 roku fabryka w Rubiżnym pracowała dla Doniecka i Ługańska, część towaru wysyłano także do Kijowa i Odessy. Na początku wojny zaproponowano produkcję zachodnim regionom państwa. Tam doceniono jakość produktu. Ze względu na wysoki popyt w fabryce nastąpił deficyt towaru. Trzeba było kupić więcej sprzętu, by zaspokoić potrzeby zamawiających. To stało się dla przedsiębiorstwa zachętą do rozszerzenia działalności na cały kraj.
Hennadij i Ołeh Misiurenko nie bali się zaryzykować i zainwestowali pieniądze w rozwój fabryki. To przyniosło efekty. W każdym regionie mają teraz swojego przedstawiciela, rozpoczęli także aktywną współpracę z producentami z Zachodniej Ukrainy, między innymi z „Dodo Socks”.
Kierowniczka oddziału sprzedaży fabryki w Rubiżnem Olha Uszakowa opowiada czemu ich współpraca jest tak wyjątkowa:
— Dobrze się nam z nimi pracuje, a im — z nami. Kiedy przygotowujemy dla nich skarpetki, to nie są po prostu skarpetki, a emocje. Do wszystkiego podchodzą bardzo skrupulatnie, do kolorów: jak im się nie podoba, to zmieniają podstawę. Są gotowi eksperymentować. Niedawno wyprodukowaliśmy dla nich skarpetkę, którą nosi się na lewą stronę. Połączyli techniczne kwestie, kroje wizerunków i kwestie designerskie. Pracując z nimi czujemy, że się rozwijamy, bo mają wysokie wymagania.
Lwowianom bardzo się podoba to, że ich partnerzy z Rubiżnego doskonalą się, jeżdżą na profesjonalne wystawy, kupują nowy sprzęt, sprawdzają jakość produkcji.
— Podoba nam się, że mają pełną kontrolę nad produkcją. Wiedzą, kiedy dane skarpetki były wyprodukowane — oznaczają je i potem wiadomo dokładnie, kto nad nimi pracował, podczas jakiej zmiany i przy jakim stanowisku.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/8-60.jpg)
Po wizycie w fabryce w Rubiżnym założyciele „Dodo Socks” byli pod dużym wrażeniem warunków pracy w przedsiębiorstwie:
— yliśmy w szoku, tam jest tak czysto i wszystko jest takie wielkie. I, na przykład, on (kierownik — red.) urządza teraz siłownię dla pracowników. Mają tam swoją kawiarnię, bardzo o wszystko dbają. Hennadij jest taki skromny, pracuje na skromnej starutkiej maszynie, a pracownicy są naprawdę zadowoleni z pracy. To ciekawi, fajni, uśmiechnięci ludzie — to bardzo przyjemne.
Burzyciele stereotypów
Na początku ani we Lwowie, ani w Rubiżnym, nie wiedziano czego się spodziewać po takiej współpracy. Założyciele „Dodo Socks” opowiadają, że początkowo nawet googlowali, po której stronie frontu jest Rubiżne. Przez prawie rok rozmowy toczyły się on-line i dlatego trudno było sobie wyrobić jakieś zdanie o partnerach. Marta wspomina początki:
— Na pierwsze telefony oczywiście odpowiadano mi po rosyjsku. Ale po jakimś czasie zrobiło się ciekawie, bo Ola, która była w pewnym sensie naszą menadżerką i odpowiadała za linię „Dodo”, zaczęła ze mną rozmawiać po ukraińsku i to było ekstra.
W listopadzie 2018 roku lwowianie po raz pierwszy pojechali do Rubiżnego.To był jeden z pierwszych wyjazdów zespołu tak daleko na wschód kraju. Przyjemnie zaskoczyła ich gościnność ludzi i spokojna atmosfera w mieście.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/9-58.jpg)
Na początku, kiedy po Lwowie rozeszło się, że „Dodo” szyją w Rubiżnym, ludzie często się dziwili — myśleli o Wschodniej Ukrainie stereotypowo. Teraz lwowscy przedsiębiorcy nawet specjalnie podkreślają swoją współpracę, opowiada Marta:
— Podoba mi się sama istota tej kooperacji: dwa skrajnie odległe punkty Ukrainy tworzą razem dobry produkt i póki co — tfu-tfu — wszystko idzie dobrze. Jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi.
Podarować emocje
Dla „Dodo Socks” wyprodukowanie dobrej jakościowo skarpetki to za mało. Starają się stworzyć ciekawy produkt i podarować nowemu właścicielowi również emocje.
Wzory na skarpetkach „Dodo” są bardzo różne. Można tu znaleźć wszystko — zestawy z dinozaurami, zwierzętami, naukowcami, znanymi postaciami, rowerami, grzybami i barszczem. Twórcy puścili wodze fantazji.
Na początku istnienia marki Marta tworzyła wzory i jednocześnie pracowała na etat. Teraz większość pomysłów generuje zespół. Pod uwagę brane są również życzenia klientów oraz to, czym się zajmują, czym interesują.
Lwowianie mówią, że nie starają się konkurować z wielkimi producentami. Nie posiadają w końcu własnej fabryki, więc mogą jedynie rywalizować w designie.
— Istnieje rynek skarpetek, sprzedawanych w supermarketach, i istnieje też rynek ciekawszych skarpetek. Niespecjalnie interesuje nas rynek zwyczajnych skarpetek.
To stawia wyzwanie przed projektantami i pracownikami fabryki, w której wytwarzają produkt. Ponieważ trzeba stworzyć nie tylko dobrą jakościowo skarpetkę, a “dzieło”. Członków zespołu cieszy, kiedy spotykają na mieście osoby w skarpetkach ich marki.
— Idziesz na festiwal albo na wystawę, albo na Jazz Fest we Lwowie — a tam kupa ludzi w tych „Artystach” i „Sztuce” (mowa o modelach skarpet — przyp.kor.). To fantastyczne!
Andrij i Marta mówią, że w Ukrainie nie wszyscy są gotowi traktować poważnie taki produkt.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/10-54.jpg)
— Większość producentów myśli, że to taki sobie internetowy sklep z dowcipami, a skarpetki sprzedajemy w ilościach po 10 par na miesiąc. Zwłaszcza kiedy usłyszą, że to programiści zajęli się skarpetkami, nie mogą pojąć jak to się stało.
Kolorowe skarpetki „Dodo Socks” kupują bardzo różni odbiorcy:
— Niedawno otworzyliśmy sklep we Lwowie, mamy tam sprzedawców, ale bardzo go lubimy. Sami też chętnie stajemy za ladą i sprzedajemy, żeby móc patrzeć na klientów. Przychodzą i wykładowcy chemii, i naukowcy, i starsze osoby, takie z teczkami. Nawet duchowni.
„Dodo Socks” są dumni, że ich towar noszą takie szanowane osoby, jak na przykład dyplomata Roman Waszczuk (były ambasador Kanady w Ukrainie — przyp.kor.). A w 2017 roku skarpetki „Dodo” razem z innymi ukraińskimi markami trafiły do premiera Kanady (i wielkiego entuzjasty skarpetek z kolorowymi nadrukami) Justina Trudeau, jako prezent od ukraińskiej delegacji.
Partnerzy z Rubiżnego również zaczęli nosić designerskie skarpetki:
— Wcześniej takich skarpetek nie nosiłem, a tu któregoś razu, siedzę u znajomych w kolorowych skarpetkach, a oni tak patrzą i mówią: „Hiena, a czemu ty masz dziecięce skarpetki?”. A ja im na to: „Nic nie rozumiecie!” Taki drobny dodatek — skarpetka, a może podkreślić twoją indywidualność.
![](https://www.ukrainer.net/wp-content/uploads/2019/11/11-55.jpg)
Skarpetki dla świata
“Dodo Socks” stopniowo wchodzą na nowe rynki. Nie zamierzają poprzestawać na skarpetkach i planują rozszerzać swój asortyment, wyjaśnia Marta:
— Mam takie marzenie — żeby nasze skarpetki były rozpoznawane na całym świecie, jak by to banalnie nie brzmiało. Otworzyliśmy sklepik na Etsy i ludzie z Belgii, Ameryki i Australii kupują nasze skarpetki i piszą: „O, jakie fajne!” — i to bez żadnych reklam! Zestaw ze „Sztuką” — to osobna historia. Kiedyś widziałam w Berlinie kobietę, która biegła w naszych skarpetkach z Mariją Prymaczenko. Może była Ukrainką, ale lubię myśleć, że była miejscowa.
Markę noszą ludzie aktywni i często dzielą się swoimi zdjęciami w skarpetkach z różnych wycieczek. To niesamowicie inspiruje — mówi Andrij Pliasun:
— Jak mam zły dzień, otwieram Instagram, wpisuje hashtag #dodosocks i patrzę — ktoś jest w górach, ktoś w Wenecji, ktoś w Norwegii, na Islandii. Tak miło się robi, kiedy widzę, że nasze skarpetki podróżują.