Share this...
Facebook
Twitter

1 marca 2014 roku o 17:43 na stronie „Ukraińskiej Prawdy” pojawiła się wiadomość: „Rosja wypowiedziała wojnę Ukrainie”. Rada Federacji wyraziła wówczas zgodę na wprowadzenie wojsk rosyjskich na Krym, choć w rzeczywistości rosyjskich żołnierzy wysłano tam wcześniej.

Do otwartego konfliktu zbrojnego na półwyspie jednak nie doszło, ale aneksja Krymu uznawana jest za początek trwającej obecnie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Ponad 200 wywiadów z mieszkańcami Krymu, które przeprowadziłam w ciągu ostatnich ośmiu lat, odpowiadają na główne pytania dotyczące tych wydarzeń.

Jak umożliwiono aneksję

Aby to zrozumieć, należy spojrzeć dekady wstecz. Krym to terytorium, na którym udało się uformować niemal idealny „naród radziecki”, oczywiście z „wiodącą rolą” narodu rosyjskiego. W latach 1941-1944 deportowano stąd Niemców, Włochów, Tatarów krymskich, Greków, Ormian, Bułgarów. Niektóre z tych narodów nie otrzymały prawa do repatriacji aż do końca lat 80. Natomiast na Krym przesiedlono nie tylko chłopów z Rosji i Ukrainy, ale sprowadzono także lojalnych wobec władz oficerów KGB i armii radzieckiej.

Wezwanie Rosjan do przeniesienia się na okupowany Krym.

W latach 50., kiedy Krym stał się częścią Ukraińskiej SRR, otwierano tam ukraińskie przedszkola i szkoły. Ale z czasem na Krymie zaczęto traktować z pogardą inne narody – co było swoistą normą polityki rosyjskiej. Na przykład w 1982 roku w Symferopolu ukraińską Szkołę Politechniczną z internatem przekształcono w szkołę dla dzieci chorujących umysłowo (robiono to w celu ograniczenia dostępu Ukraińcom do edukacji wyższej na Krymie — przyp. red.). A w Bakczysaraju, po deportacji Tatarów krymskich, dawną muzułmańską szkołę teologiczną – medresę Zindżirli – zamieniono w szpital psychiatryczny.

Na Krymie prowadzono konsekwentną politykę dyskredytacji Ukrainy. Tygodnik „Krymskaja Prawda”, o nakładzie 30 000 egzemplarzy, aktywnie szerzył mowę nienawiści. Na przełomie wieków jej redaktor naczelny Mychajło Bacharew pisał, że „język ukraiński jest językiem czerni”, a Ukraińcy jako naród nie istnieją. Gazeta publikowała artykuły z takimi nagłówkami jak „Panoszący się ukraińcy i małorusy”, czy „Ukraina to nie Rosja, Ukraina to choroba”.

Książka Michaiła Bacharewa „Wróciliśmy do Ciebie, Ojczyzno”

To wydanie wspomnianego tygodnika było również konsekwentnie turkofobiczne, zwłaszcza artykuł Nataliji Astachowej „Przyniesione przez wiatr” wywołał oburzenie i pozew przeciwko gazecie. Przesłanie było następujące: „Powiedźcie proszę, na litość boską, czy zostało chociażby coś w tym nieszczęsnym, wymęczonym przez was Krymie, czego byście nie wykorzystali? Ziemia, morze, wino, góry, ogrody, winnice, miasta, wsie – wszystko pokryte pajęczyną waszych roszczeń, wszystko zrujnowane, splądrowane lub oblane nieczystościami waszych pomysłów. Pozostaje tylko niebo. Ale nawet w nim pojawia się krzyk muezina, zagłuszający wszystkie inne dźwięki spokojnego wcześniej życia”. Artykuł opublikowano w 2008 roku, a autorka w tym samym roku otrzymała tytuł „Honorowego Dziennikarza Autonomicznej Republiki Krymu”.

Rosyjscy okupanci w Sewastopolu

Od początku niepodległej Ukrainy rosyjskie organizacje finansowane przez Rosję działały na Krymie i szerzyły ideologię „ruskiego miru”. Były to m.in. „Rosyjska Wspólnota Krymu”, „Front Ludowy ”Sewastopol – Krym – Rosja”, „Krymskie kazaczestwo” itp. Niektóre z tych organizacji działały już w 2007 roku pod hasłami „Przyszłość Ukrainy jest w sojuszu z wielką Rosją”, „Ukraina bez Krymu!”, „Nie lubimy Ukrainy!” itp.

Istnieją powody pozwalające przypuścić, że większość personelu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy na Krymie, przynajmniej za czasów byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, pracowała już dla rosyjskiego FSB. „Nie spodziewamy się zagrożenia z tej strony” — odpowiedział kiedyś oficer SBU (Służba bezpieczeńśtwa Ukrainy) na pytanie, czy ci pracownicy SBU, którzy wyjeżdżają w delegacje do Rosji, są przesłuchiwani w taki sam sposób, jak ci, którzy wyjeżdżają do Ameryki. W efekcie 86,4% personelu krymskiej SBU w czasie okupacji rosyjskiej półwyspu przeszło do FSB.

Czy Krym był całkowicie prorosyjski?

Podczas Rewolucji Godności polityczni spin doktorzy aktywnie podsycali na półwyspie strach przed rzekomymi „faszystami” i „banderowcami”. W grudniu 2013 roku w telewizji pojawiły się filmiki propagujące hasło „Faszyzm nie przejdzie”. Plakaty ukazywały mroczny obraz przyszłości z Ukrainą rzekomo pod rządami nazistów, oraz świetlaną przyszłość z Rosją. W skrzynkach pocztowych pojawiały się ulotki ze zdjęciami, imionami i nazwiskami opozycjonistów z Majdanu oraz hasłami: „Ten człowiek przyczynił się do rozkwitu faszyzmu na Krymie!”.

Jednak strach przed „faszystami” nie wzbudził u wielu mieszkańców Krymu pragnienia odłączenia się od Ukrainy. W dniach 4-18 lutego 2014 r. Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii i Inicjatyw Demokratycznych im. Ilka Kuczeriwa przeprowadził sondaż, który wykazał, że tylko 41% mieszkańców półwyspu jest za zjednoczeniem Krymu z Rosją.

Również protest 26 lutego w Symferopolu pokazał, że aktywistów proukraińskich było więcej niż prorosyjskich. Chociaż ci ostatni byli wspierani osobami dowożonymi z Kubania. Według różnych szacunków stosunek proukraińskich do prorosyjskich protestujących wynosił od 3:1 do 5:1.

Zdjęcie: Stas Yurchenko

27 lutego żołnierze bez oznakowania (tzw. zielone ludziki — przyp.red.) zajęli Radę Najwyższą Krymu i Radę Ministrów, i obstawili ulice Symferopola. Po kilku dniach rosyjska propaganda przekonywała miejscowych, że powinni się z zaistniałej sytuacji cieszyć. Dzieci wręczały okupantom kwiaty, a uśmiechnięte dziewczyny pozowały z nimi do wspólnych zdjęć.

Petro Koszukow, który pracował wtedy jako fixer (często lokalny dziennikarz, zatrudniony przez zagranicznego korespondenta lub firmę medialną do pomocy w przygotowaniu materiału i pomagający w rozwiązywaniu problemów na miejcu — przyp. red.) Al Jazeery, powiedział, że 2 marca w Symferopolu na prorosyjskim wiecu przeprowadził wywiady z miejscowymi. — Dlaczego przyszliście na wiec? — Jesteśmy przeciwko faszyzmowi i za prawem do mówienia po rosyjsku. — Naprawdę chcecie, żeby Krym stał się częścią Rosji? — Nie. Chcemy tylko, żeby nie było faszyzmu i żeby istniało prawo mówienia po rosyjsku. Po kilkunastu krótkich wywiadach Petro Koszukow odkrył, że żaden z respondentów nie chce, aby Krym przyłączył się do Rosji.

Zdjęcie: Stas Yurchenko

Jednak pod naciskiem propagandy ludzie zaczęli stopniowo wierzyć, że chcą żyć w Rosji. Rok przed aneksją rozmawiałam ze studentami na stażu w Radzie Najwyższej Krymu. Wszyscy twierdzili, że Krym to Ukraina. Po roku część z nich wyjechała z półwyspu, a część z uśmiechem robiła sobie zdjęcia koło banerów partii „Rosyjskiej jedności”.

W czasie aneksji Krymu odbywały się także wiece proukraińskie, ale udział w nich stawał się już coraz bardziej niebezpieczny. Około 200 osób, które zebrały się w Sewastopolu na Dni Szewczenki, zostało zaatakowanych przez tzw. „strażników porządku”. Protestujący zostali skopani i pobici kijami. Pisał o tym na swoim Tweeterze dziennikarz BBC Ben Brown.

Zdjęcie: Wirtualne Muzeum Rosyjskiej Agresji

Dlaczego ukraińskie wojsko oddało Krym bez wystrzału

Jurij Hołowaszenko – ówczesny dowódca batalionu piechoty górskiej 36. Samodzielnej Brygady Obrony Wybrzeża, stacjonującej we wsi Perewalne – w filmie dokumentalnym Wiktora Hroma „Krym. Otoczeni zdradą” powiedział: Ukraińskie wojsko ładowało sprzęt, w parku rozlokowano snajperów. Jego zastępca Jewhenji Budnik zeznał natomiast: batalion był gotowy zająć przełęcze górskie, połączenia drogowe, by zatrzymać kolumny Rosjan. Ale nie otrzymali oni rozkazu od dowódcy brygady, pułkownika Serhija Storożenka. Po rozmowie z rosyjskimi żołnierzami ogłosił on decyzję o złożeniu broni i poddaniu brygady.

Zdjęcie: RFE/RL

1 marca Denys Berezowskyj został mianowany dowódcą Marynarki Wojennej Ukrainy. Następnego dnia przeszedł na stronę rosyjskich okupantów i nakazał swoim podwładnym złożenie broni.

W pierwszych dniach okupacji szefem Sztabu Generalnego Marynarki Wojennej Ukrainy był admirał Jurij Iljin, ale nie było wiadomo, gdzie się znajduje, i obowiązki pełnił wiceadmirał Serhij Jelisejew.

— Gdzie Jelisejew? — W szpitalu. — Jasne. Gdzie dowódca sztabu floty, kontradmirał Szakura? — W szpitalu. — Jasne. Kto w takim razie kieruje flotą? — Niewiadomo.

To dialog pochodzący z filmu: „Krym. Jak to było”. Wygląda więc na to, że dowództwo na Krymie wiedziało, co się dzieje, ale celowo unikało kontaktu, uciekając w ten sposób od jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Denys Berezowskyj

Zachowanie pełniącego wówczas obowiązki Ministra Obrony Ukrainy Ihora Teniucha pozostaje niejasne. Wypowiadając się w telewizji mówił, że marynarze mają jasne rozkazy od Sztabu Generalnego. Później marynarze jednak zeznawali: rozkaz brzmiał – „nie prowokować”, „powstrzymywać się od aktywnych działań”. Co więcej, zmniejszono ich gotowość bojową. Ale niektóre jednostki, nie słuchając tych rozkazów, postanowiły ewakuować sprzęt i go uratować, zachowując dzięki temu swoją zdolność bojową. Na przykład 10. brygada lotnictwa morskiego pod dowództwem Ihora Bedzaja przemieściła helikoptery i samoloty z lotniska w Nowofedoriwce koło Sakami na Krymie do Mikołajowa na lądowej części Ukrainy. Pułkownik Ihor Bedzaj zginął podczas misji bojowej już podczas wojny pełnoskalowej 7 maja 2022 roku.

Ihor Bedzaj

Nadal toczą się spory co do tego, czy zbrojna konfrontacja o Krym była w ogóle możliwa. Z jednej strony w 2003 roku zdecydowane działania władz ukraińskich powstrzymały agresora na wyspie Tuzła. Z drugiej strony w 2014 roku po rządach Janukowycza Ukraina była skrajnie osłabiona. Służby specjalne, w których pracowało wielu Rosjan, działały na rzecz Rosji, ponadto, armia ukraińska była w fatalnym stanie do tego stopnia, że wielu żołnierzy nawet nie umiało strzelać.

Kolejnym ważnym czynnikiem były niskie morale armii ukraińskiej. Mit o „braterstwie narodów” miał duży, negatywny wpływ na wielu ukraińskich żołnierzy. Niechlubnym przykładem tego było to, jak pułkownik Julij Mamczur w Belbeku prowadził za sobą ukraińskich żołnierzy, którzy śpiewali radziecką pieśń „Święta wojna”.

Zdjecie: Kuba Kamińsky, Euromaidanpress

Ukraińscy dowódcy byli masowo przekonywani przez swoich znajomych służących w armii rosyjskiej, że Rosja ma lepszy sprzęt, nowe technologie, a wojskowi dostają od państwa mieszkania i mają możliwości awansu. Wielu już zdawało sobie sprawę, że jeśli nie przejdą na stronę Rosji, to będą musieli opuścić Krym.

Ale nie wszyscy przechodzili na stronę okupanta. Fixer Petro Koszukow opowiedział o jednym ze swoich respondentów z Sewastopola. Nazwijmy go Wasyl. Był etnicznym Rosjaninem, a do ukraińskiej marynarki wojennej dołączył na początku lat 90. niemal przez przypadek. Kiedy ukraińska marynarka wojenna była w bardzo złym stanie, to w tym samym czasie, marynarze rosyjskiej Floty Czarnomorskiej otrzymywali wysokie pensje. W czasie okupacji Krymu, widząc rosyjską podłość i kłamstwo, Wasyl zdał sobie sprawę, że chce być po stronie prawdy i kontynuować służbę Ukrainie, służąc dalej w jej armii w Oczakowie.

Nieco mniej niż jedna trzecia żołnierzy złamała przysięgę złożoną narodowi ukraińskiemu. Nieco ponad dwie trzecie trafiło na Ukrainę kontynentalną, wielu służyło później w strefie działań wojennych na wschodzie Ukrainy i obecnie broni Ukrainę przed rosyjskim agresorem.

Czy Tatarzy krymscy mieli bronić Krymu

Tatarzy krymscy na Krymie stanowią 12,6%, czyli niecałe 240 tys., łącznie z kobietami i dziećmi. Dla przypomnienia, 14 marca 2014 r. na półwyspie znajdowało się 22 tys. dobrze wyszkolonych żołnierzy rosyjskich.

Należy pamiętać, że do 2014 roku Tatarzy krymscy nie byli przyjmowani do struktur siłowych Ukrainy. Wśród ukraińskiego wojska szerzyły się plotki, w postaci strasznych historii o tym, że są to islamscy terroryści, którzy chcą oddać Krym Turcji. Ogólnie rzecz biorąc, ukraińskie siły bezpieczeństwa konsekwentnie sprzeciwiały się Tatarom krymskim. Przykładowo w 2008 roku „Berkut” zburzył budynki Tatarów, położone na jednym ze szczytów Gór Krymskich, Aj-Petri. W 2009 roku do tatarskiego domu we wsi Myrne wrzucono granat ogłuszający.

Zdjęcie: Krymska solidarność

Mimo tego, Tatarzy krymscy byli do pewnego stopnia gotowi do walki z rosyjskimi okupantami. Negocjowali to nawet z Siłami Zbrojnymi Ukrainy, ale szybko zrozumieli, że półwysep jest już całkowicie kontrolowany przez Rosjan. O tym opowiedział dowódca jednostki „Krym” Isa Akajew, który od 2014 roku nieustannie walczy w Donbasie.

Na zarzuty „Dlaczego Tatarzy krymscy nie sprzeciwili się okupacji?” jest jeszcze jedna odpowiedź: sprzeciwili się, przepłacając to w konsekwencji straszną śmiercią. Na przykład Reszat Ametow, o którym będzie mowa za chwilę.

Isa Akayev, zdjęcie: Ukrinform

Brak zdecydowanego działania powstrzymał Putina czy odwrotnie – rozwiązał mu ręce?

Tak, jest faktem, że Rada Bezpieczeństwa ONZ zorganizowała pierwsze posiedzenie nadzwyczajne jeszcze 28 lutego 2014 r. Tak, obiecali, że Rosja zostanie wykluczona z G8, i ją wykluczyli. Tak, prezydenci i premierzy państw europejskich ostro potępili działania Rosji. Tak, obiecali surowe sankcje gospodarcze. Tak, żadne z państw zachodnich nie uznało rosyjskiego pseudoreferendum.

Jednocześnie wezwali oni do deeskalacji i rozwiązania konfliktu z Rosją drogą dyplomatyczną. Takie stanowisko wpływało do pewnego stopnia na postawę ukraińskich urzędników państwowych, którzy obawiali się, że jeśli zaczną zdecydowane działania siłowe, zostaną oni oskarżeni o eskalację konfliktu z Rosją. Doszło do tego, że 7 marca sekretarz obrony USA Chuck Hagel podziękował Ihorowi Teniuchowi za (sic!) „godną podziwu powściągliwość”.

Zdjęcie: Reuters

Wezwania do deeskalacji słyszała tylko strona ukraińska, podczas gdy Rosja je ignorowała, a Putin robił swoje. Nie dotknęły go ani słowne wyrazy potępienia, ani obiecane sankcje gospodarcze. W tamtym czasie świat zachodni wciąż wierzył, że ma do czynienia z państwem, z którym można negocjować.

Tydzień przed rosyjskim pseudoreferendum na Krymie aktywiści Andrij Szczekun i Anatolij Kowalskyj zostali porwani.
— To nie jest wystarczająco interesujące, żeby warto było to opublikować. Gdyby kogoś zabili – wtedy tak, wtedy warto o tym opowiedzieć w mediach — usłyszała Ołeksandra Celiszczewa, która wówczas w roli fixerki współpracowała z londyńskimi dziennikarzami.

Zdjęcie: Sergey Dmitriev/rfi.

Do morderstwa doszło niedługo: został zabity Reszat Ametow. 3 marca 2014 r. krymsko-tatarski aktywista wyszedł przed budynek Rady Ministrów na milczący protest jednoosobowy. Są nagrania, na których widać, jak zostaje on siłą wepchnięty do samochodu. Po 12 dniach, okaleczone i brutalnie skatowane ciało Reszata Ametowa znaleziono 60 km od Symferopola. Była to pierwsza śmierć na Krymie po siłowym przejęciu władzy przez Rosjan. Opinia światowa jednak i to wydarzenie przełknęła. W końcu sama Ukraina postanowiła to przemilczeć.

To wszystko rozwiązało ręce Putinowi. Próbował on ustalić, na co sobie może pozwolić, gdzie są granice jego działań, ale jak się okazało, ich zwyczajnie nie było, dlatego Rosjanie posunęli się dalej.

Ceremonia pożegnia Reszata Ametowa

Dlaczego teraz bronimy się tak zaciekle

Marionetkowy rząd zaplanował pseudoreferendum w sprawie statusu Krymu już pierwszego dnia okupacji: miało się ono odbyć 25 maja 2014 r. Potem jednak jego termin przesuwano dwukrotnie: na 30 marca i ostatecznie na 16 marca 2014 r. Zaproszenia na udział w głosowaniu wysyłano nawet do osób już nieżyjących. Ogólnie rzecz biorąc, rosyjskie referendum na Krymie odbyło się przy użyciu wszystkich metod fałszowania stosowanych w Rosji i podczas wyborów w Ukrainie w 2004 roku: głosowanie karuzelowe (wielokrotne przez tych samych wyborców w różnych lokalach — przyp. red.), korzystanie z zasobów administracyjnych, Rosjanie przywiezieni z Kubania mający oddać dodatkowe głosy, pozwolenie na udział w głosowaniu osób z rosyjskimi paszportami itp.

Proukraińscy mieszkańcy postanowili nie brać udziału w pseudoreferendum, aby go nie zalegalizować. Niemniej jednak Rosja ogłosiła, że frekwencja wyniosła 83,1%, a 95,5% osób głosowało za przyłączeniem Krymu do Rosji. Jeśli weźmiemy oficjalne dane, okaże się, że głosowało 123 % mieszkańców Sewastopola. Eksperci szacują, że prawdziwa frekwencja wyniosła do 40%, z czego około 30% mieszkańców opowiedziało się za przyłączeniem Krymu do Rosji.

Dwa dni później, 18 marca, podpisano „Umowę między Federacją Rosyjską a Republiką Krymu o przystąpieniu Republiki Krymu do Federacji Rosyjskiej i utworzeniu nowych podmiotów Federacji Rosyjskiej”. Symboliczne wydaje się, że w tym samym dniu pochowano też zmarłego po brutalnym skatowaniu aktywistę Reszata Ametowa. Również tego samego dnia na terenie jednej z jednostek wojskowych w Symferopolu został zastrzelony przez krymską „samoobronę” Serhij Kokurin, chorąży Sił Zbrojnych Ukrainy.

Umowa między Federacją Rosyjską a Republiką Krymu o przystąpieniu Republiki Krymu do Federacji Rosyjskiej i utworzeniu nowych podmiotów w ramach Federacji Rosyjskiej

Półtora miesiąca później rozpoczęły się działania wojenne w Donbasie. W ciągu następnych ośmiu lat mieszkańcy Krymu, Ukraińcy i cały świat dowiedzieli się, czym są okupacyjne władze rosyjskie. To porywanie ludzi, więzienie niewinnych, odrażające sądy, przymus milczenia i niemożność prowadzenia legalnego biznesu. To także prześladowania niektórych grup społecznych: nie tylko aktywistów i dziennikarzy obywatelskich, ale także członków muzułmańskiej organizacji Hizb at-Tahrir, prawosławnych Patriarchatu Kijowskiego czy protestantów.

Eksperci zgadzają się, że pomysł i plan zajęcia Krymu przez Rosję istniał już dawno temu. Podobnie jak pomysł zajęcia Ukrainy. Pytanie brzmiało tylko kiedy. Początkowo Putin działał zgodnie z konstytucją, zamierzając podporządkować sobie Ukrainę poprzez Janukowycza. Kiedy Majdan zwyciężył w Kijowie, a Janukowycz uciekł, tworząc próżnię władzy, rosyjscy przywódcy zdecydowali, że jest to dobry czas na wdrożenie pierwszej części planu. Jeśli chodzi o jego drugą część, istniały już wtedy pewne przesłanki nadchodzącej wojny pełnoskalowej: zarówno przewodniczący krymskiego parlamentu, Władimir Konstantinow, jak i „premier”, Siergiej Aksjonow, powiedzieli, że po Krymie, cała Ukraina powinna przyłączyć się do Rosji.

Zdjęcie: Unian

„Dlaczego nie protestowaliście w 2014 roku, a teraz, osiem lat później, walczycie tak zaciekle?” — zapytał mnie włoski dziennikarz w pierwszych dniach wojny. „Po pierwsze, w tamtym czasie był to szok dla Ukrainy, niewiele osób wierzyło, że Rosja zaatakuje. Po drugie, nasza armia była nieprzygotowana na wojnę. Teraz już rozumiemy, że atak ze strony Rosji jest zawsze możliwy, ale też że nasza armia jest wielokrotnie silniejsza”. Po trzecie, z biegiem lat stało się to jasne – dla świata i dla nas – kim jest Rosja, a kim jest Ukraina.

Nad materiałem pracowali

Autor projektu:

Bohdan Łohwynenko

Autorka:

Anastasija Łewkowa

Redaktorka naczelna Ukraїner International:

Anastasija Maruszewska

Koordynatorka Ukraїner International:

Julia Kozyriacka

Menadżerka treści:

Olha Szełenko

Redaktor zdjęć,

Koordynator fotografów:

Jurij Stefaniak

Projektant graficzny:

Ołeksandra Onoprijenko

Arsen Szumejko

Koordynator działu partnerstw:

Marjan Mańko

Koordynatorka działu produkcji:

Maryna Myciuk

Koordynatorka działu analityków,

Koordynatorka działu tekstów:

Jana Mazepa

Koordynatorka scenarzystów:

Karyna Piluhina

Koordynatorka operatorów:

Olha Oborina

Koordynator reżyserów montażu:

Mykoła Nosok

Koordynatorka transkrypcji:

Oleksandra Titarowa

Główna copywriterka:

Tetiana Franczuk

Koordynatorka menedżerów treści:

Kateryna Juzefyk

Koordynatorka działu designu:

Ołeksandra Onoprijenko

Kierownik marketingu i komunikacji:

Tetiana Franczuk

Marketingowczyni:

Daryna Iwanowa

Targetolog:

Władysław Iwanow

Koordynatorka sieci społecznościowych:

Anastasija Hnatiuk

Menedżer ds. partnerów biznesowych:

Ołeksij Oljar

Menedżerka operacyjna:

Ludmyła Kuczer

Specjalistka ds. finansowych:

Kateryna Danyliuk

Rusłana Hłuszko

Księgowość:

Natalija Tafratowa

Kateryna Smuk

Anna Kostiuk

Prawnik:

Ołeksandr Liutyj

Archiwistka:

Wiktoria Budun

Menedżerka eventów:

Liza Cymbalist

Tłumaczka:

Julia Ivanochko

Redaktor tłumaczenia:

Marcin Góreck

Redaktorka naczelna Ukrainer po polsku:

Julia Ivanochko

Śledź ekspedycję