Kultura w czasie wojny. Zachód. Andrij Lubka i Teatr Muzyczno-Dramatyczny w Czerniowcach

Share this...
Facebook
Twitter

Wzajemna pomoc jest jednym z kluczowych czynników, dzięki którym Ukraińcy godnie stawiają opór rosyjskiej agresji. Wiele miejscowości w regionach oddalonych od frontu stało się schronieniem dla ludzi, którzy z powodu wojny musieli opuścić swoje domy. Codziennie zbiera się w nich miliony hrywien na potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy. Ktoś pomaga, kontynuując to, co robił do lutego 2022 roku. Ktoś radykalnie zmienił swoje życie i robi rzeczy, które nie są jego zwykłymi zajęciami.

Materiał ten jest częścią projektu dokumentalnego „Kultura w czasie wojny” – serii filmów i artykułów o kulturze zachodu, wschodu, północy, południa i centrum Ukrainy. Pierwsza seria dotyczy zachodu i składa się z dwóch części. Pisaliśmy już o Muzeum ukraińskiej sztuki współczesnej Korsaków w Łucku i muzeum „Terytorium Terroru” we Lwowie. Dziś porozmawiamy o tym, jak ludzie kultury w Użhorodzie i Czerniowcach znajdują różne sposoby, aby przysłużyć się krajowi w tym trudnym czasie. Opowiemy o pisarzu i tłumaczu Andriju Lubce, który, ciesząc się autorytetem wśród czytelników, został wolontariuszem i zbiera pieniądze na samochody dla Sił Zbrojnych. Kupuje je i zawozi na front. Powiemy także o Czerniowieckim Teatrze Muzyczno-Dramatycznym, który zorganizował darmowe spektakle dla dzieci przesiedleńców, a teraz w swojej twórczości porusza temat wojny.

Andrij Lubka, pisarz i wolontariusz z Użhorodu

Ukraiński pisarz i tłumacz Andrij Lubka zaczął zajmować się wolontariatem po inwazji na pełną skalę. Na froncie ciągle potrzebne są samochody, więc Andrij zajął się tą niszą.

— Moja obecna główna działalność polega na ożywieniu rynku samochodowego w Wielkiej Brytanii: kupowaniu samochodów (najczęściej jeepy z silnikiem Diesla, pickupy z silnikiem Diesla i minibusy), przygotowywaniu ich do użytku w strefie działań wojennych i przekazywaniu ich oficjalnym jednostkom wojskowym. To jest to, co robię ostatnio przez cały swój czas i co jest teraz moim głównym i zdecydowanie najbardziej produktywnym zajęciem.

Wszystko zaczęło się od przedwielkanocnego telefonu do znajomego, który wstąpił do Sił Zbrojnych Ukrainy w lutym 2022 roku, a już pod koniec marca walczył na wschodzie. Wielkanoc to ważne święto dla mieszkańców Zakarpacia. Dlatego Andrij postanowił wysłać mięsa do jednostki przyjaciela. Tradycyjnego szołdra (solony gotowany udziec wieprzowy) i domowej roboty kiełbasę wędzoną drewnem z drzew owocowych. Na Zakarpaciu są nieodzowne w wielkanocnym koszyku. Głównym problemem okazał się brak transportu, którym można by było dostarczyć produkty. Postanowił kupić pickupa i część pieniędzy na niego zebrać na Facebooku. Po opublikowaniu postu telefon Andrija pękał od powiadomień. Wyłączył go na noc, a rano zobaczył na koncie pieniądze na dwa samochody.

— Zdecydowało to za mnie, ja nie podjąłem decyzji, że zajmę się samochodami. Gdyby to był jeden samochód, to bym go kupił, załadował kiełbasę, zawiózł i na tym sprawa by się zakończyła. Ponieważ na moim koncie zostały pieniądze na jeszcze jeden, nałożyło to na mnie dodatkową odpowiedzialność.

Znalezienie drugiego samochodu nie było łatwe. Jak wiadomo, w stanie wojennym w kraju obowiązują ograniczenia w wyjeździe dla mężczyzn w wieku poborowym, a wtedy prawie nikt nie miał specjalnych zezwoleń dla wolontariuszy na przekraczanie granicy. Nie było też kogoś, kto mógłby na miejscu wybrać samochód, wystawić dokumenty itp. Jednak proces ten się rozpoczął. Po opublikowaniu zdjęć na facebooku pokazujących dostarczony żołnierzom samochód, Andrijowi zaczęli pisać wojskowi, ich żony i matki prosząc o pomoc.

— Do lata [2022 roku] kupiłem 20 samochodów. Do Dnia Niepodległości Ukrainy było ich 50, tempo rosłło, a potem to już było szaleństwo. W październiku zdałem sobie sprawę, że w zasadzie mogę kupić jeszcze 50 aut, a do Nowego Roku może być ich 100. Nie do końca mieściło mi się w głowie, że jest to możliwe, ale postanowiłem, że postawię sobie taki cel.

Andrij osiągnął ten cel, a liczba kupionych przez niego samochodów rośnie z każdym tygodniem. Oprócz zbierania funduszy i kupowania samochodów, trzeba je naprawiać, malować i dostarczać wojsku. Każdy taki wyjazd to tysiące kilometrów, cztery dni podróży, około stu tysięcy hrywien na paliwo do dziesięciu samochodów i trochę czasu na powrót do zwykłego rytmu życia codziennego. W trakcie udzielania wywiadu Andrij przygotowywał się do swojej 21. podróży na wschód i podsumował wyniki roku działalności:

— 20 przejazdów po 3,5 tysiąca kilometrów to 70 tysięcy kilometrów w ciągu roku. To praktycznie równowartość dwóch równików kuli ziemskiej, które objechaliśmy wolontariackimi samochodami.

Kiedy Andrij mówi „my”, ma na myśli ludzi, którzy szukają i przywożą samochody oraz trzon zespołu — Iwana Mackanycza i Jurija Kupryjańczuka. Do mechanika samochodowego Iwana jeździł naprawiać swój samochód. Gdy przyjechał pierwszy samochód dla wojska, również zwrócił się do niego. Mechanik całą pracę odłożył na bok i naprawiał auto aż do wieczora. Odtąd naprawia każdy samochód. Jurij zajmował się tym od lata 2022 roku do lutego 2023 roku, po czym wstąpił do Gwardii Szturmowej. Przyjaciele żartują, że tam ma bardziej przejrzysty harmonogram, niż gdy był wolontariuszem.

Gwardia Szturmowa
Kampania rekrutacyjna Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy, której celem jest utworzenie nowych brygad szturmowych, które będą wyzwalać terytoria Ukrainy czasowo okupowane przez Rosję.

Ciekawą rolę w procesie zakupu samochodów dla Sił Zbrojnych Ukrainy odgrywają słowaccy Romowie. Andrij kupuje od nich większość samochodów. Cena jest stosunkowo niska. Dlaczego? Anglicy w określony dzień miesiąca wystawiają niepotrzebne, ale sprawne sprzęty AGD. Romowie je zbierają i przywożą do Europy Wschodniej. O ile można tanio polecieć do Wielkiej Brytanii, loty powrotne są drogie, a z dużą ilością bagażu — jeszcze droższe. Łatwiej jest kupić samochód, przyjechać i potem go sprzedać. Słowaccy Romowie zaczęli nawet sprawdzać niektóre parametry techniczne i kupować te samochody, które nadawałyby się na front: pickupy z napędem na cztery koła w dobrym stanie.

— Taki samochód jest o jedną trzecią tańszy niż gdybym kupił go, na przykład, w Niemczech.

Pomaga też Ilko, Ukrainiec z rumuńskiej wsi. Zwłaszcza, jeśli potrzebny nie jest zwykły pickup, ale karetka, autobus czy samochód pancerny. Potrafi przejechać pół Europy i znajduje to, czego szuka. Istnieją też ludzie, którzy są gotowi jechać na linię frontu jako kierowcy samochodów. Zwykle podróżują w konwoju dziesięciu samochodów i jednego autobusu, aby było czym wrócić. Rozpraszają się bliżej punktów rozmieszczenia jednostek wojskowych, aby nie stać się celem wroga.

— Większość podróżujących z nami mieszkańców Zakarpacia odwiedziło Donbas po raz pierwszy. To właśnie na tych wolontariackich wyjazdach poznaliśmy dobrze tereny obecnie deokupowane: ziemię iziumską, ziemię kupiańską, ten pas przy granicy z Rosją w obwodach czernihowskim i sumskim, obwód mikołajowski, obwód chersoński. Często nocujemy z wojskowymi. To są punkty, które są zaznaczone na mapie, jak i punkty, których nie ma. To jest odkrywanie Ukrainy, to jest ekscytująca podróż. Ale zachowujemy przy tym wszelkie możliwe zasady bezpieczeństwa.

Donbas
Nazwa „Donbas”, mimo że powszechna w mediach i języku potocznym, nie jest właściwym określeniem tego regionu na wschodzie Ukrainy. W tym znaczeniu termin ma swoje korzenie w rosyjskiej propagandzie, której celem było sztuczne oddzielenie obwodów donieckiego i ługańskiego oraz historycznego regionu Doniecczyzny od reszty Ukrainy. Nazwa pojawia się choćby w manipulacyjnych opowieściach o „wojnie domowej w Donbasie”. W rzeczywistości określa ona obszar geologiczny i powinna być używana wyłącznie w odniesieniu do Donieckiego Zagłębia Węglowego.

Z portali społecznościowych Andrij prowadzi tylko profil na Facebooku. Za jego pomocą zbiera pieniądze na samochody. Wpłat dokonują followersi, którzy znają go jako pisarza. Kontaktują się z nim. Aż 80% osób wcześniej zamawiało książki, przychodziło na festiwale i spektakle. Czyli jest to publiczność czytelnicza. Teraz tych osób jest więcej, grupa stała się bardziej zróżnicowana, ale te osoby nadal często wykonują regularne wpłaty. Andrij mówi, że w Użhorodzie jest nauczycielka w szkole muzycznej, Maria, u której wyraźnie widzi, kiedy dostaje premię, kiedy pensję, a kiedy emeryturę.

Andrij podkreśla, że za każdym samochodem stoi ogromna ilość zasobów i ludzi. Zawsze jest zaskoczony tym, jak wiele udało się zrobić. Nie stworzył jednak fundacji, co wymagałoby znacznie większego zaangażowania, ponieważ uważa się przede wszystkim za pisarza.

— Wciąż bardzo nie chcę być wolontariuszem i mam wielką nadzieję, że kiedyś zniknie potrzeba mocno zaangażowanego wolontariatu i państwo będzie w stanie utrzymać swoją armię bez tak aktywnej pomocy obywateli.

Andrij nie widzi potrzeby tworzenia własnej organizacji pozarządowej, ponieważ wszystkie samochody sprowadza dzięki prawnemu wsparciu organizacji trenerów narciarstwa. Od pierwszego zakupu samochodu założył osobne konto przeznaczone tylko do tego.

Andrij podziwia ukraiński fenomen wolontariatu, a jego marzenie o wygranej wiąże się z zaprzestaniem bycia wolontariuszem. Opowiada się za budowaniem wysokiej jakości, elastycznego i szybko reagującego modelu zarządzania państwem.

— Wolontariusz to poeta, którego raz w tygodniu można zainspirować do zrobienia czegoś dla wspólnego dobra. Przeznaczył na to dwie godziny, napisał jeden wiersz. Nie jest niczym dobrym, kiedy wolontariusz staje się zwykłym pracownikiem, który tak dużo pracuje. Wtedy nie jest już wolontariuszem. Wtedy powinien być po prostu menedżerem zatrudnionym w strukturze, która się tym zajmuje.

Nie zaprzestał wolontariatu z dwóch powodów: uważa prośby wojska za ważniejsze niż myślenie o skuteczności państwa, a także rozumie, że pomaga mu jego rozpoznawalność, bo rodzinom wojskowych coraz trudniej jest zamykać zbiórki.

Pierwszy samochód dostarczył na front na początku maja 2022 roku. Wcześniej bywał w strefie ATO jako pisarz, ale potem tak wiele się zmieniło, że strach było jechać ze stosunkowo spokojnego Użhorodu do strefy działań wojennych, z powodu wielkiej niewiadomej, jakie zagrożenia mogą tam czekać.

ATO
Operacja Antyterrorystyczna — to zespół działań ukraińskich sił bezpieczeństwa, mających na celu przeciwdziałanie działalności nielegalnych rosyjskich i prorosyjskich grup zbrojnych w wojnie na wschodzie Ukrainy. Rozpoczęta w 2014 roku. Od 2018 roku została przekształcona w operację zjednoczonych sił.

— Nie wiedziałem, co i jak tam jest, jak wygląda życie, bo wszystko widzisz w wiadomościach, a tam są tylko zdjęcia wybuchów i zniszczeń. To było, szczerze mówiąc, trochę przerażające, ale kiedy już dotarliśmy na miejsce, zaczęła się faza jakiegoś takiego drajwu.

Na początku jechałem bez drugiego kierowcy, więc słuchałem muzyki i oblewałem się wodą, żeby nie zasnąć ze zmęczenia i od monotonnego szumu kół. Oprócz śpiworów, jedzenia i niezbędnych rzeczy, Andrij i kierowcy wolontariusze, przywożą żołnierzom paczki od żon i matek z domu. Paczki te zawierają nierzadko dżem, rysunki dzieci i różne drobiazgi.

— Przyjaciel, któremu zawoziliśmy pierwszy samochód, mieszka dwa kilometry od granicy ze Słowacją, z Unią Europejską. Nagle jest w Donbasie. Mieliśmy uczucie radości i takiego połączenia między tyłem a frontem.

Często nocowali z wojskowymi, ponieważ po drodze było dużo punktów kontrolnych, przez co ciężko było dokładnie zaplanować czas podróży. Wtedy nareszcie mieli okazję porozmawiać. Wszędzie wokół eksplozje, wolontariusze wciąż się bali, ale wojskowi, którzy jeszcze miesiąc temu byli cywilami, już nie.

Z czasem wyjazdy stały się rutyną, a od takiego tempa Andrij, w styczniu 2023 roku, doświadczył wypalenia. Wojna nie ustawała, podobnie jak ciągła potrzeba pomocy. Do tego doszły przerwy w dostawie prądu, a jego współpracownik ogłosił, że idzie do wojska. Andrij mówi, że rutynowa praca pozwala nie zastanawiać się, nie zagłębiać się w istotę rzeczy, nie myśleć, bo jak się zaczyna myśleć, to pojawia się strach.

— Wiele osób, które poznałem w ciągu tego roku, zginęło. W którymś momencie przestałem chodzić na pogrzeby wojskowych, bo odbywają się one regularnie. Bardzo trudno jest to znosić.

Przez cały 2022 rok, Andrij miał przebywać na stypendiach w Polsce i Kanadzie, pisząc powieść historyczną. Zamiast tego jego pisanie ogranicza się teraz do krótkich postów o kupionych samochodach i kilku esejów, z których jeden został już przetłumaczony na 16 języków. Chce wrócić do pisania, przynajmniej w formie pamiętnika. Pisać nie tylko: „była kontrofensywa”, ale o tym, o czym zapomniano i o czym nikt już nigdy nie napisze: o codziennych momentach, o tym, jak wygląda życie w czasie wojny od środka, powiedzenia ludzi, zabawne sytuacje. Andrij przyznaje, że te ostatnie są mu najbliższe.

— Kiedyś dotarliśmy na miejsce i powiedziałem do kierowcy Jury: Idź zrób kanapki, coś zjemy. Wyszedł, stanął gdzieś z boku, coś rozłożył, zaczął coś kroić, otwierał konserwę i się pociął. Idę, a on owija swój palec. Mówię mu: Juro, za 50 lat, kiedy twoje wnuki zapytają cię, co robiłeś podczas wojny, powiedz im „Przelałem swoją krew w Słowiańsku”, i nic więcej nie mów”.

Występy Andrija w Ukrainie i za granicą różnią się od siebie. O ile Ukraińcom woli czytać humorystyczne, lekkie teksty, to z zachodnią publicznością poważnie rozmawia o wojnie. Podczas pierwszego występu w Niemczech, kiedy ich stanowisko w sprawie transferu broni do Ukrainy było niejednoznaczne, Andrij nie powstrzymywał się. Postawił sobie za zadanie pokazać Niemcom, że czasy dyplomacji kulturalnej w stylu „uśmiechamy się i machamy” minęły:

— Moją rolą było powiedzieć: jeśli wydaje wam się, że zrobiliście fajną akcję, porobiliście zdjęcia, sprzedaliście książki i tyle, to tak nie będzie. To wasza praca domowa, którą przespaliście. Karmiliście bestię przez 20 lat, tworzyliście tę Rosję swoją polityką i swoimi „streamami” (mowa o gazociągu z Rosji do Niemiec „Nord Stream”red.). Teraz nie możecie udawać, że was to w ogóle nie dotyczy. To także wasza wojna. Jeśli tego nie rozumiecie, zapłacicie za to. My już płacimy, ale zapłacicie i wy.

Później zmieniły się nastroje w Niemczech, jak i ton przemówień Andrija. Opowiadał, jak Ukraińcy jednoczą się, jak zmieniają swoje działania, zwłaszcza na swoim przykładzie. Powiedział, że teraz jest pisarzem, który nie pisze, który postanowił poświęcić się wolontariatowi. Wyjaśniał, dlaczego jest to ważne i dlaczego akurat teraz jest czas, kiedy trzeba zrezygnować z własnych planów i ambicji.

O ile na początku trzeba było tłumaczyć oczywiste: „Ukraina — to nie Rosja”, to później w wystąpieniach zaczęto koncentrować się na tym, jaka jest Ukraina, jak wygląda jej współczesne życie i sztuka. Kolejnym etapem, zdaniem Andrija, będzie promocja ukraińskich klasyków.

— Jeśli wypromujemy Skoworodę i Szewczenkę jako ludzi, którzy od samego początku walczyli z imperializmem, nasz stuletni modernizm, pierwsze teksty feministyczne, a także klasykę, uda nam się przekonać europejskie elity intelektualne i kulturalne, które kształtują porządek dyskusji, że Ukraina nie tylko z powodu wojny ma prawo być członkiem europejskiej rodziny, a że jest to proces oparty na głębokich podstawach. Żeby nikt nie miał mylnego wrażenia, że to po prostu wytwór nowej ery, a Ukraińcy stali się Ukraińcami po 1991 roku.

Andrij jest jednym z kuratorów antologii „Stan wojenny”, wydanej przez wydawnictwo Meridian Czernowitz. Książka z 50 tekstami ukraińskich intelektualistów i przedmową Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Walerego Załużnego, jest częścią ogromnego projektu wydawnictwa mającego na celu pomoc miastom położonym blisko linii frontu, do których jeździli pisarze ze swoimi występami. Jego celem, szczególnie, jest stworzenie portretu czasów poprzez teksty różnych osób. Dwa portrety: jeden dla publiczności ukraińskiej, drugi dla zagranicznej. Autorom nie narzucono żadnych granic gatunkowych, ani stylistycznych, ale większość z nich pisała notatnik z osobistymi wrażeniami. Sanitariuszka Julia Pajewska, która przeżyła oblężenie Mariupola i rosyjską niewolę. Pisarze, którzy stali się uchodźcami lub wstąpili do Sił Zbrojnych Ukrainy. Osoby, które kontynuowały swoją działalność sprzed inwazji.

— Chciałbym, żebyśmy w tym roku podtrzymali tę tradycję i stworzyli kolejną taką książkę. Chciałbym, żeby na przykład ktoś za 20 lat wziął tę książkę, przeczytał i potrafił stworzyć portret tego, co się działo w Ukrainie. Żeby służyła ona do dokumentacji. Nie tylko dla literatury, ale do dokumentacji. Kolejnym celem było płacenie ludziom za ich pracę. Staraliśmy się przyciągnąć jak najwięcej osób: korektorów, redaktorów, tłumaczy, grafików, aby ponownie, w tę szeroko rozumianą infrastrukturę, tchnąć życie.

Ukraińscy pisarze stają się coraz popularniejsi za granicą. Na przykład, do Andrija zgłosił się francuski agent, a wielu kupiło prawa do tłumaczeń. Pisarz porównuje to zjawisko do zainteresowania Bałkanami po wojnach bałkańskich i przewiduje gwałtowny wzrost ruchu turystycznego w Ukrainie po zakończeniu wojny. Obecny moment w literaturze ukraińskiej nazywa czasem zbierania kamieni.

Wojny bałkańskie
konflikty zbrojne w Słowenii, Chorwacji, Bośni i Hercegowinie oraz Kosowie po rozpadzie Jugosławii na początku lat 90. XX wieku.

— Zbieramy doświadczenia. Później będziemy to wszystko jakoś przetwarzać, przefiltrowywać, zamieniać w teksty, ale to będzie kiedyś. Wydaje mi się, że wojna to czas poezji. Kiedy coś jest emocjonalne i gorące, prawdziwe i szczere, wtedy jest najlepsze. Mogę napisać wiersz, żeby jakoś złagodzić swój stan emocjonalny i żeby czytelnik przeczytał go w dwie minuty i też coś poczuł.

Andrij uważa, że warto walczyć o kulturę narodową, bo ma ona ładunek symboliczny i jest wyznacznikiem odrębności. Dlatego Rosjanie atakują muzea, dlatego czyszczą biblioteki z ukraińskich książek: to dla nich zapalnik, to ich drażni. Ukraińskość kojarzy im się z czymś wrogim, tak jak my teraz kojarzymy kulturę rosyjską z czymś wrogim.

Wojna niszczy wszystko: od codziennej rutyny i planów, po przyrodę i życie. Człowiek w tym stanie dba o podstawowe potrzeby i nie może tworzyć.

— Antonimem wojny nie jest pokój. Pokój to tylko punkt pośrodku. Antonimem wojny jest tworzenie. Tworzenie w każdym jego znaczeniu. Tworzenie nowego życia, przywracanie życia dotkniętym obszarom, dzieła sztuki, teksty, które pomogą nam jako wspólnocie przetrawić wszystko, co nas spotkało.

Według Andrija, wojna na Zakarpaciu, gdzie nie ma godziny policyjnej, jest dotkliwie odczuwalna, ponieważ większość ludności to mieszkańcy wsi, a mężczyźni albo wyjechali za pracą, albo są na froncie.

— Ponieważ jest to małe środowisko, znasz wszystkich. Kiedy w sierpniu (2022 r. — red.) rozpoczęły się pierwsze próby kontrofensywy na południu, była to nasza 128. Samodzielna Zakarpacka Górska Brygada Szturmowa stacjonująca w Mukaczewie. Na Zakarpaciu ogłoszono trzy dni żałoby, bo ta kontrofensywa właściwie zmiotła kompanię zwiadowczą, która tam pojechała, i było ponad 30 poległych w ciągu jednego dnia.

Kolejnym aspektem jest napływ ludności po 24 lutego. Użhorod jest przeludniony i wszyscy uczą się żyć razem. Wielu przeniosło swoje firmy na Zakarpacie. Wiosną 2023 roku Andrij zauważył, że wielu turystów przyjechało zobaczyć kwitnące wiśnie. Po wyprawie na linię frontu wydało mu się to bzdurą, ale potem uspokoił się i pomyślał: wojna nikogo nie ominęła, a to ich sposób na radzenie sobie ze smutkiem.

— Jednym z elementów obrony psychologicznej jest próba prowadzenia tak zwanego normalnego, spokojnego życia, choć jestem pewien, że ci ludzie też zaczynają poranek od sprawdzenia mapy alarmów lotniczych, a pieniądze, jakie im zostają, wpłacają na jakieś inicjatywy wolontariackie.

Wojna z Rosją — to nie gra, którą można przegrać. Okupacja oznaczałaby zniknięcie Ukrainy jako takiej, dlatego trzeba bronić się aż do zwycięstwa. Andrij czytał dużo materiałów o początku XX wieku i mówi, że sytuacja Ukrainy jest teraz dużo lepsza, bo większość Ukraińców jest świadoma siebie jako członków narodu, a kraj ma wreszcie wsparcie innych państw. Zarówno świat, jak i sami Ukraińcy zobaczyli, jak zdolna jest Ukraina, jak relatywnie wysoki był tu poziom życia przed wojną. Z drugiej strony w Rosji zachodzą procesy odwrotne:

— To jest kraj (Rosja — red.), który nie potrafi stworzyć konkurencyjnej gospodarki i dalej gra w imperium oraz autorytaryzm, chociaż ma jeszcze surowce, w przeciwieństwie do np. Chin. Nie ma nic do zaoferowania na przyszłość, nie ma wizji. Rosja walczy stosując przestarzałe metody. Ukraina musi wbić gwóźdź do trumny Rosji.

Czerniowiecki Teatr Dramatyczny: arteterapia, warsztaty sceniczne

W pierwszych miesiącach po pełnej inwazji Rosji na Ukrainę, Czerniowce stały się miastem schronienia i miejscem czasowego pobytu dla osób, które uciekając przed ostrzałami i okupacją, wyruszyły pociągami ewakuacyjnymi i innymi środkami na zachód kraju. Wielu wyjechało wtedy za granicę lub do innych miast, niektórzy jednak zostali. Iwan Butniak, dyrektor Czerniowieckiego Teatru Muzyczno-Dramatycznego im. Olgi Kobylańskiej, pełniący w nim zarówno rolę dyrektora artystycznego, przez pewien czas mieszkał w Charkowie i miał tam wiele kontaktów, więc pomagał w przesiedlaniu zarówno znajomych, jak i nieznajomych.

— W pierwszych miesiącach inwazji na pełną skalę Czerniowce stały się zatłoczonym miastem. Na imprezach ośrodka kultury, w którym wówczas pracowałem, organizowanych w szczególności w celu wspierania osób przymusowo przesiedlonych, widownia znacznie się powiększyła.

Centrum imienia I. Mikołajczuka, w którym wówczas pracował Iwan, otwarło siedzibę artystyczną, w której artyści z całego kraju mogli znaleźć zarówno schronienie, jak i platformę dla swoich pomysłów. To była taka arteterapia w pierwszych miesiącach inwazji. Podczas imprez zbierane były również fundusze na potrzeby humanitarne. Zespół teatralny, kierowany przez reżysera-producenta Dmytra Leonczyka, stworzył projekt terenowy „Palianycia”, w ramach którego odbywały się imprezy dla przesiedlonych dzieci w różnych częściach Bukowiny.

Iwan Butnjak kierował teatrem dramatycznym w czasie stanu wojennego. Jego pierwszym zadaniem było nie tylko utrzymanie teatru na powierzchni, ale także wypracowanie strategii rozwoju w obliczu niepewności co do tego, kiedy skończy się wojna.

— Pracujemy nad tym, aby teatr przywitał zwycięstwo swoim zwycięstwem w tym, co udało nam się mimo wojny ulepszyć.

Znaczące ożywienie w życiu teatralnym mieszkańców Czerniowców miało miejsce jesienią 2022 roku, kiedy widzowie teatru nauczyli się planować wydarzenia w warunkach nieoczekiwanych alarmów lotniczych. Dużą część widzów spektakli stanowią osoby, które przeniosły się ze względu na wojnę. Jest to dla nich zarówno arteterapia, jak i okazja do poznania miasta. Iwan mówi, że w pierwszych miesiącach zwykle rozpoznawał nowych mieszkańców miasta, ale teraz widać, że się przystosowali.

— Widać było bardzo wyraźnie po ich wyrazie twarzy, po tym, jak wsłuchiwali się w melodię języka, jak wpartywali się w architekturę i domy. A teraz nie mam takiego wrażenia. Oznacza to, że nie dzielisz już ludzi na jakieś kategorie miejscowych — oni już wszyscy są swoi. My już wypracowujemy dla nich coś nowego zarówno na scenie warsztatowej, jak i na scenie głównej teatru.

Zespół teatru dramatycznego nie bał się podjąć projektu stworzenia małej sceny, „Sceny warsztatowej”, o której dyskutowano nawet w stosunkowo spokojnych czasach, ponieważ dla takiego miasta jak Czerniowce jeden teatr to za mało. Pojawienie się nowego miejsca wpłynęło na życie kulturalne miasta, ponieważ odbywają się tam już próby i warsztaty.

— Scena warsztatowa zaspokaja te potrzeby, na które nie ma czasu na głównej scenie teatru, czy jakich w zasadzie nie może ona zaspokoić.

W przeciwieństwie do dużej sali, na scenie warsztatowej publiczność jest bardzo blisko, czasem w środku akcji. To zupełnie inny kontakt z aktorem, co wpływa na percepcję. Do tego główny gmach teatru z barokowym patosem we wnętrzu zdaje się zapraszać do eleganckiego ubrania się. Kameralny, minimalistyczny loft, który trochę pachnie farbą, odpręża i nastraja do dialogu.

Jako dyrektor teatru, Iwan Butniak obserwował, jak widzowie odbierali różne przedstawienia, aby zrozumieć ich potrzeby. Goście, przyzwyczajeni do teatrów w swoich miastach, mieli pewne oczekiwania. Ponadto przez długi czas największym zainteresowaniem cieszyły się lekkie sztuki teatralne i komedie.

— Po przedstawieniach widzowie mówili: „Bardzo dobrze. Na chwilę przenieśliśmy się do bajki, do innej rzeczywistości. Odwróciliśmy uwagę od problemów, które czekają na nas na ulicy”.

Jednocześnie akceptując fakt, że ludzie przyszli odpocząć, Iwan rozumiał, że stan zapomnienia nie może trwać wiecznie i konieczna jest głęboka refleksja nad wydarzeniami wojny. Teatr nie może być z dala od rzeczywistości i nie rozmawiać z widzami o tym, co wszystkich boli. Tak powstała sztuka „Faustpatron”. Podeszliśmy do tego doświadczenia nie od strony dokumentalnej, ale artystycznej, poprzez historię młodej rodziny. Aktorami w spektaklu została para, która z powodu wojny przeniosła się do Czerniowców. Mała scena pozwala szybciej reagować i zmieniać pewne momenty w zależności od wydarzeń w kraju, co na dużej scenie jest trudniejsze.

— Na scenie warsztatowej, podobnie jak w laboratorium, możemy być szczerzy wobec publiczności. Jeszcze zanim tu przyszli, rozumieli, że będzie to niestandardowe przedstawienie, przygotowane bez stosowania akademickiego podejścia.

Iwan mówi, że nie słyszał żadnych opinii mówiących, że publiczność jest niezadowolona z tematu. Ktoś płacze podczas przedstawienia, ktoś znajduje potwierdzenie lub zilustrowanie swoich myśli, i wszyscy dobrze odbierają poruszony temat wojny. Również po każdym spektaklu zbierane są środki na potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy, w szczególności dla aktorów, którzy wstąpili do wojska.

Zadaniem było otwarcie sceny warsztatowej własnym spektaklem i pokazanie publiczności, jak będzie funkcjonowała w przyszłości. W tym czasie, Iwan przetwarzał materiał z „Fausta” Goethego i miał już muzykę charkowskiego artysty Ołeha Kadanowa. Na tej podstawie napisał sztukę Faustpatron. Weszła do repertuaru po miesiącu, choć wszyscy pracowali nad nią po godzinach.

— „Faustpatron” połączył wszystkie te pytania, które krążą wokół tematu „Fausta”, my po prostu dodaliśmy to, co nas teraz boli. Przenosimy Mefistofelesa do współczesnej Ukrainy. Pytanie „czym jest szczęście?” w naszych realiach staje się jeszcze ciekawszym.

Mefistofeles oferuje cofnięcie czasu do 2014 roku, kiedy wojna jeszcze się nie zaczęła. Spektakl jest refleksją nad alternatywną historią przez pryzmat relacji między dwojgiem ludzi. Iwan mówi, że spektakl okazał się wielowarstwowy, bo wojskowy, który zobaczył to przedstawienie podczas przepustki, myśli o jego wojskowym kontekście, a czerniowiecki student być może skupi się na przeżyciach miłosnych. Działa ono na każdego na swój sposób. Jednocześnie podkreśla, że w takich czasach nie sposób oderwać się od wojny, ale czas się nie zatrzymał: ludzie się zakochują, rodzą się dzieci, ktoś umiera.

Teatr nie tylko występuje w Czerniowcach, ale także podróżuje ze swoimi przedstawieniami do innych krajów. Ze sztuką „Faustpatron” przygotowują się w szczególności do odwiedzenia Włoch. Misją wyjazdu jest przybliżenie Włochom poziomu ukraińskiego teatru, spotkanie z Ukraińcami, którzy przez wojnę mieszkają we Włoszech oraz wspólna refleksja nad wojną.

— Najważniejszym przesłaniem jest to, że rozwój naszej kultury i sztuki nie zatrzymał się wraz z wojną. Wojna poruszyła w naszej sztuce ważne tematy. Myślę, że w nadchodzących latach czeka nas wiele mocnych występów. I do nas będą przyjeżdżać z tejże Europy, by poczuć to, co nas boli. Kiedy boli, masz o czym rozmawiać z widzami.

Bezpieczeństwo ponad wszystko, więc spektakle ukraińskich teatrów zaczęły odbywać się w schronach, żeby w razie alarmu nie trzeba było wychodzić. Pomieszczenia piwniczne zdecydowanie wpływają na atmosferę spektakli: nie ma odpowiedniego teatralnego oświetlenia, ale jest woda, apteczki i generator na wypadek blackoutu.

Iwan uważa, że rosyjska agresja jest przejawem słabości rosyjskiej kultury. Gdyby była ona silna i samowystarczalna, nie musiałaby się na nikim odgrywać. W sztuce „Faustpatron” umieszczono popiersie Puszkina usunięte z fasady teatru, jako ilustrację tego, że Ukraińcy nie potrafią oddzielić kultury Rosjan od ich zbrodni. Iwan zauważa, że spojrzenie, które do tej pory było skupione na kulturze rosyjskiej, teraz zwraca się w stronę sztuki światowej.

— Pracujemy nad postawą wobec rosyjskiej kultury. Nie mogę wypowiadać się w imieniu całego ukraińskiego świata teatru, ale po moim otoczeniu widzę, że ta sprawa nie wymaga dyskusji, dialogów, spotkań z „dobrymi” czy „złymi” Rosjanami.

W Ukrainie rosyjskie postacie kultury od dawna są szanowane i badane, zwłaszcza w teatrze. Iwan uważa, że nawet usuwanie pomników jest kontynuacją dialogu z nimi i proces ten będzie trwał jeszcze długo. Nawet tłumacząc dzieciom, dlaczego studiują prace tak wielu rosyjskich postaci na koszt państwa, nadal mówimy o tym, co rosyjskie. To nieuchronny proces refleksji, w trakcie którego nastąpi wiele własnych odkryć, na które zwolniło się miejsce.

— Usunięcie z repertuaru niektórych sztuk opartych na kulturze rosyjskiej — to jest jeszcze dalekie od zwycięstwa. Musimy w to miejsce włożyć coś własnego. Ponadto Czerniowce są bliżej europejskich granic. Dopiero odkrywam kino rumuńskie, które jest bardzo ciekawe. Rumunia jest bliżej niż Rosja, ale istniała jakaś taka wysoka bariera dla percepcji…

Według Iwana, wojna to nie gra w szachy, gdzie po pewnym ruchu wiadomo, kto wygra. Historia mówi nam, że nie ma ostatecznych zwycięstw. Nie wiemy, czy zwycięstwa są trwałe. Najlepszym scenariuszem byłby brak wojny, co niestety przy takim sąsiedzie nie jest możliwe.

Wiadomo, że Rosja od dawna niszczy ukraińską kulturę i kradnie jej dobra, ale Iwan podkreśla, że trzeba odejść od wizerunku ofiary, zwrócić swoje i głośno powiedzieć o sobie. Chodzi tu przede wszystkim o postrzeganie siebie:

— Jest dla mnie bardzo ważne, aby obalić przekonanie, że jakaś „wielka kultura” tłumi naszą „mała kulturę”. To nie tak. Nie jesteśmy mali ani ilościowo, ani jakościowo.

Nad materiałem pracowali

Autor projektu:

Bohdan Łohwynenko

Autorka:

Sofia Kotowycz

Redaktorka naczelna:

Natalia Ponediłok

Redaktorka:

Tetiana Worobcowa

Producentka,

Przeprowadząca wywiad:

Ksenia Czykunowa

Scenarzystka:

Julia Dunajewska

Fotografka:

Sofia Solar

Operator:

Nazar Nazaruk

Operatorka,

Koordynatorka operatorów:

Olha Oborina

Reżyserka montażu:

Nadia Melnyczenko

Reżyser,

Koordynator reżyserów montażu:

Mykoła Nosok

Reżyser dźwięku:

Dmytro Kutniak

Spikerka:

Kateryna Petraszowa

Studio nagrań dźwiękowych:

Gur-gury

Twórczynia napisów,

Koordynatorka przygotowania napisów wersji ukraińskojęzycznej,

Koordynatorka transkrypcji:

Sofia Baźko

Projektant graficzny,

Koordynatorka działu designu:

Kateryna Ptaszka

Redaktor zdjęć,

Koordynator fotografów:

Jurij Stefaniak

Transkryptor:

Witalij Krawczenko

Taras Bereziuk

Roman Ażniuk

Transkryptorka:

Wira Podolska

Oleksandra Titarowa

Anna Łukasewycz

Diana Stukan

Tetiana Prodaneć

Hałyna Reznikowa

Menadżerka treści:

Olha Szełenko

Tłumaczka:

Magdalena Niewiadomska

Redaktor tłumaczenia:

Michał Antosz

Koordynatorka Ukrainer po polsku:

Oleksandra Vyshnevetska

Śledź ekspedycję